wtorek, 27 grudnia 2016

Pre - departure post: 7 days left!!

Witam Was w ostatnim tegorocznym poście. Przygotowania do wyjazdu idą pełną parą, jednak mogę już z pełna ulgą powiedzieć, że otrzymałam wizę, uporałam się ze wszystkimi pozostałymi formalnościami i jestem teoretycznie gotowa do drogi, praktycznie jednak jestem na etapie ostatniego kompletowanie prezentów dla host rodziny i obmyślania w jaki sposób przetransportuje na inny kontynent pół swojego dobytku.
Punktem kulminacyjnym ostatniego miesiąca była wizyta w ambasadzie w Warszawie. Kiedy już przebrnęłam przez DS160, którego wypełnienie zajęło mi jakieś cztery godziny; nie Ameryko, nie jestem terrorystą, dokonałam opłaty co udało się dopiero po uprzednich x telefonach na linii pomiędzy biurem - bankiem - ambasadą, umówiłam się na spotkanie, którego najbliższy możliwy termin wypadał za dwanaście dni. Musze przyznać, że jechałam do Warszawy bardzo zestresowana, jednak zdecydowanie nie było do tego powodu. Wizyta w ambasadzie przebiegła sprawnie, bezproblemowo i w zaskakująco ( naprawdę się nie spodziewałam, że każdy będzie aż tak miły! ) przyjemnej atmosferze. Rozmowa z panią konsul trwała może trzy minuty i ani się obejrzałam, a usłyszałam upragnione: " Congratulations, enjoy your stay in the United States. " Zgodnie z tym, jak udało mi się wyczytać wcześniej na przeróżnych blogach innych au pair, otrzymanie wizy J1 to zazwyczaj tylko formalność i trzy dni później otrzymałam paszport z załączoną promesa wizową ( i DS2019 wpiętym wszywkami do paszportu, co początkowo zmroziło mi krew w żyłach, bo przecież na nim nic nie widać w taki sposób???? A jednak, tak ma być i już 😜 ) prosto do swych drzwi.
Swoją drogą, kiedy czekałam na moją rozmowę z konsulem, wymieniłam kilka zdań z dziewczyną siedzącą obok mnie. Okazało się, że starała się o wizę turystyczną trzeci raz, ponieważ dwa poprzednie zakończyły się odmową z powodu " niewystarczającej więzi z krajem ojczystym. " Byłam w szoku! Powiem Wam szczerze, że mi to się wydało, że właściwie każdy, kto wcześniej nie miał zatargów z prawem USA dostaje tą wizę, ale jednak nie. To zdecydowanie sprawiło, że stresowałam jeszcze bardziej, całe szczęście zupełnie niepotrzebnie.
____
Obecnie: Właśnie kończę pre - departure orientation online course i powiem Wam, że w o w, ile tego było! Niestety, nie żartowali pisząc we wstępie, że na cały kurs należy poświęcić co najmniej 20 godzin. Stwierdziłam, że skoro i tak nie mam nic lepszego do roboty, to lepiej wczuję się w nadchodząca przygodę, kiedy wypełnię wszystko jak należy. Część informacji była tak oczywista, a co za tym idzie dość nudna, jednak w ogólnej nie było aż tak źle i czuje się doedukowana, chociaż zdaje sobie sprawę, że już za tydzień czeka mnie powtórka z rozrywki i tłuczenie tego samego materiału od nowa tylko, że tym razem w hotelu na drugiej stronie globu.  
____
Powiem Wam jeszcze jedną nowinę: Na 12 dni przed wylotem obudziłam się z bólem zęba. O zgrozo! Nie wiem kto był bardziej zaskoczony, jak czy moja dentystka, no bo jak to - przegląd dopiero zrobiony, wszystko z zewnątrz wygląda w porządku, a mnie boli i koniec. Raz dwa trzy, prześwietlenie, no i jednak - ząb do leczenia. Całe szczęście poszło dość szybko i na jednej wizycie udało się rozwiązać problem, jednak nie powiem, najadłam się strachu kiedy z ciekawości sprawdziłam cennik amerykańskich dentystów - obym nigdy nie miała tej " przyjemności " korzystać z takowych usług w Stanach!
____
To by chyba było na tyle. Mam nadzieję, że mieliście cudowne, rodzinne Święta i życzę Wam szampańskie zabawy Sylwestrowej i wszystkiego dobrego w nadchodzącym roku!
Następny post już ze Stanów! x

2 komentarze: